Historia pewnego marzenia

WSM jest pionierką nie tylko masowego budownictwa mieszkań dla najbardziej pod tym względem pokrzywdzonych, ale także pionierką takiego przekształcenia warunków współżycia sąsiedzkiego, aby czerpiąc swe siły z pomocy wzajemnej i wzrastającego poczucia świadomości społecznej, współżycie to doprowadziło do jak najpełniejszego zaspokojenia wszystkich potrzeb gospodarczych i kulturalnych mieszkańców nowych Osiedli – tak pisali o sobie spółdzielcy w 1935 roku. Historia powstania Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w latach 20. XX wieku i konsekwentnego jej budowania aż do wybuchu II wojny światowej – to historia niezwykłego marzenia: odważnego, żarliwego, bezkompromisowego. Marzenia przekutego w działanie. Marzenia, które nadal porusza wyobraźnię.

Wystawa Wydarzenie FB

Niepodległa Polska wyłoniła się z pierwszej wojny światowej zrujnowana i biedna. Twórcy i działacze Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie oglądali się na nikogo. Nie czekali aż ktoś inny odbuduje odzyskany, ale zrujnowany kraj. Wzięli sprawy w swoje ręce.

Mieli wizję, jakiego kraju i jakiego społeczeństwa chcą. Nie poprzestali na marzeniach. Stary świat rozpadł się, chcieli zbudować go na nowo – lepiej. Ich wizje były śmiałe, nowatorskie, na tamte czasy wręcz rewolucyjne. Zabiegali o sprawy, które dziś w latach 20. XXI wieku są dla nas często oczywiste – jak dostęp do zieleni i czystego powietrza w mieście, jak powszechny dostęp do edukacji, służby zdrowia i kultury. Zabiegali też o to, czego i nam często, po tych 100 latach, nadal brakuje – o bliskie relacje sąsiedzkie, o zaangażowanie we wspólne sprawy, o współodpowiedzialność.

Staraniem zdeterminowanych ideowców spółdzielnia wybudowała w międzywojniu mieszkania dla ponad 5 tysięcy osób. Jednak nie z tego tylko powodu WSM była eksperymentem-ewenementem na skalę całego kraju. Podziwiano bowiem nie tylko nowatorskie rozwiązania architektoniczne, ale właśnie nowatorskie rozwiązania społeczne – dotyczące organizowania i organizowania się życia nowej społeczności. Twórcy WSM postawili swoje cele znacznie szerzej niż tylko zaspokajanie ogromnego w tamtym czasie głodu mieszkaniowego: WSM była nowatorska, bo budowała domy i budowała całkiem nową społeczność.

Godność – pomoc – wsparcie

Chcieli, by świat był lepszy: by wszyscy ludzie mogli żyć godnie, by społeczeństwo było solidarne, by szanowani byli mniejsi i słabsi. Zgodnie z tymi ideałami zaczęli od budowy swojego Osiedla.

Aby mieszkania były dostępne również dla mniej zamożnych, musiały być tanie, a więc małe. By zaoszczędzić miejsce i koszty, twórcy wprowadzili nowatorskie rozwiązania: zamiast pieców w mieszkaniach – centralna kotłownia, zamiast łazienek – publiczna łaźnia i pralnia.

Aby lokatorzy mieli poczucie bezpieczeństwa, czyli stałości dachu nad głową, potrzebna była wzajemna pomoc. Trudno by biedny ratował w biedzie biednego, ale kilka tysięcy niezamożnych, działając wspólnie, było w stanie dać sobie oparcie.

Wkrótce powołali do życia Stowarzyszenie Pomocy Wzajemnej Lokatorów „Szklane Domy” i zachęcali wszystkich nowo wprowadzających się lokatorów do włączenia się i działania w Stowarzyszeniu. „Szklane Domy” wspierały swoich członków na różne sposoby, były to:

  • pożyczki krótko i długoterminowe, żyrowanie weksli,
  • możliwość „odróbki” komornego, czyli uregulowanie należności poprzez pracę na rzecz spółdzielni,
  • renty,
  • bezpłatne porady prawne,
  • pomoc przy szukaniu pracy,
  • współfinansowanie opłat za przedszkole, szkołę, dożywianie i wyjazdy dzieci, pralnię.

Poszczególne instytucje i spółdzielnie wewnątrz WSM-u (np. Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane, Spółdzielnia Spożywców „Gospoda Spółdzielcza”, Warszawska Spółdzielnia Księgarska) zatrudniały członków spółdzielni, co również było formą wsparcia dla tych, którzy byli w potrzebie: np. pralnia dawała zatrudnienie żonom bezrobotnych, SPB możliwość odrobienia komornego pracą przy budowach.

Zaangażowanie – praca

Marzyli o społeczeństwie, w którym dobrze się żyje wszystkim, nie tylko wybranym, bardziej zamożnym, na różne sposoby uprzywilejowanym.

Czasy były trudne, powojenne, kapitalistyczne. Nierówności społeczne w niczym nie przypominały dzisiejszych, to były przepaści. Państwo i instytucje publiczne w niczym nie przypominały dzisiejszych – podnosiły się z gruzów, daleko było im do świadczenia powszechnej opieki nad obywatelami. WSM-owscy spółdzielcy byli grupą ideową, szczycili się, że nie mają kapitału, ale swoją wspólną pracą potrafią zapewnić sobie godne życie. Należymy wszyscy, bez wyjątku, do świata pracy. Nie ma wśród nas nikogo, kogo możemy zaliczyć do klas posiadających, nie ma ludzi żyjących z wyzysku cudzej pracy. Żyjemy wszyscy z prac naszych rąk i mózgów” (cyt.: Adam Próchnik Współżycie ideowe czy walka polityczna, „Życie WSM” październik 1933 r.).

Na wszystkich poziomach nacisk położony był na samoorganizację. Stąd wielość spółdzielni w spółdzielni. I tak niezadowoleni z pracy budowlańców spółdzielcy postanowili, że lepiej budować dla siebie i stworzyli Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane. Lepiej też samemu prowadzić sklepy, jadłodajnię i skład opałowy w ramach spółdzielni spożywców „Gospoda Spółdzielcza”, zachęcać kolejnych do zaangażowania i kupowania tylko w spółdzielczych sklepach. By nie przepłacać, lepiej jako Warszawska Spółdzielnia Księgarska hurtowo kupować artykuły piśmiennicze, książki, drobne przedmioty użytku domowego, i po korzystnych cenach sprzedawać je detalicznie wśród swoich członków.

Samorząd – zasady – przejrzystość

Marzyli o kraju, mieście, osiedlu, w którym życie jest dobrze zorganizowane i zarządzane. W którym każdy troszczy się o wspólne dobro i czuje się za nie odpowiedzialny. Gdzie każdy może czuć się gospodarzem.

Kluczowy był suwerenny samorząd ogółu członków, przejrzystość dokumentów i sprawozdań (sprawozdania były dystrybuowane bezpośrednio do skrzynek pocztowych) oraz zasady, których przestrzegania pilnowała administracja, dozorcy i sami mieszkańcy.

Suwerenny samorząd ogółu członków stanowił centralną ideę spółdzielczości. Była to codzienna szkoła współpracy i dialogu. A więc wszyscy na zebranie! Niech nie będzie ani jednego członka spółdzielni, który nie wypełni swego obowiązku wyborczego, który nie będzie miał swego męża zaufania na Walnym Zgromadzeniu Delegatów WSM (cyt. z: „Życie WSM”, kwiecień 1935 r.).

Dość powiedzieć, że wszystkie walne zebrania (…) odbywały się przy udziale zdecydowanej większości (80-90 procent) uprawnionych do głosowania spółdzielców. Również zebrania kolonijne nie cierpiały na brak kworum. Samorząd spółdzielczy mógł liczyć na aktywność zdecydowanej większości członków Spółdzielni, którzy jednocześnie budowali struktury «spółdzielni pomocniczych» WSM i stowarzyszeń (cyt. za: Leszek Lachowiecki, Wspólnota, Samorządność, Marzenia”, „Życie WSM” czerwiec 2016).

Wspólnota – rozmowa

Działali wspólnie. Wciągali do tego działania kolejnych, namawiali, przekonywali, dyskutowali. Spierali się konstruktywnie. Wierzyli w sprawczą moc współpracy. Zasadą spółdzielczych zgromadzeń była apolityczność, chodziło o to, by ponad podziałami dbać o wspólne sprawy i wspólne dobro.

Dni Spółdzielczości były okazją do propagowania idei i namawiania lokatorów do włączania się we wspólne przedsięwzięcia. Zawsze dbano o aktywny udział dzieci, o oswajanie ich z wartościami. Istotny był przykład rodziców, ich zaangażowanie w spółdzielcze inicjatywy, a w szczególności w samorząd szkolny. Przy szkole i przedszkolu działała opieka rodzicielska. Sprawowała nadzór nad dożywianiem dzieci, ustalała wysokość opłaty za naukę, organizowała zbieranie pieniędzy, udzielała zapomóg na wpisy, organizowała kolonie wakacyjne (…) zajmowała się również, w miarę posiadanych środków, uzupełnianiem odzieży dla tych dzieci, których rodzice nie posiadali na to środków materialnych. Udzielała pomocy w nauce słabszym uczniom” (cyt. z: Jan Andrzej Szymański Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa 1921-1970. Zarys dziejów 1989 r.).

Więzi – rozwój – edukacja

Marzyli o osiedlu zamieszkałym przez społeczność, gdzie każdy czuje się częścią większej całości, gdzie ludzi łączą bliskie i bezpośrednie więzi.

Dom Społeczny z początku mieścił się w budynkach I Kolonii (przy Placu Wilsona). Z czasem, po modernizacji kotłowni, to tam urządzono dużą salę widowiskową, pełniącą również funkcję sali spotkań, tam mieściły się kino i teatr. Odtąd nie tylko dosłownie, ale i w przenośni kotłownia stała się „sercem życiodajnego ciepła”.

W międzywojennym WSM-ie działały orkiestra mandolinistów, dęta, smyczkowa i chór, koło dramaturgiczne, pracownia rzeźbiarska, kluby kobiet, gier umysłowych, języka esperanto, artystów i literatów, kajakarski, kooperatystek, fotoklub i radioklub, młodzieżowe koła oświatowe, rozrywkowe, wychowania fizycznego i turystyczne, organizowane były kursy dokształcające, wycieczki, odczyty, zawody sportowe. Inicjatyw było tyle, że w którymś momencie trzeba było powołać komisję uzgodnieniową, by skoordynować wykorzystanie sal i pomieszczeń.

Biblioteka zorganizowana przez spółdzielców była pierwszą tego typu placówką na Żoliborzu. Powstała znacznie wcześniej od Biblioteki Publicznej utworzonej na terenie dzielnicy przez władze miejskie i była dostępna zarówno dla członków WSM jak i wszystkich innych mieszkańców Żoliborza i Warszawy.

Światło – ruch – powietrze

Wierzyli, że budowanie takiego lepszego społeczeństwa wymaga zmiany otoczenia – scenerii społecznego życia i zmiany postaw – codziennych sąsiedzkich zachowań.

Powiedzieliśmy sobie: piękno i urok tego świata nie może być nadal tylko udziałem ludzi bogatych i zamożnych, szczęśliwych wybrańców losu. Powiedzieliśmy sobie: ogrody i zieleńce muszą przestać być przywilejem (cyt. Adam Próchnik Polityka ogrodnicza WSM, „Życie WSM” lipiec 1934 r.).

Urządzenia dla dzieci takie jak piaskownice, brodziki, zimą tor saneczkowy, były absolutną nowością w krajobrazie międzywojennej Warszawy. Niemal nikt nie słyszał wtedy o placach zabaw, które przecież dziś są oczywistością.

Ewenementem, który na trwałe zapisał się w pamięci, były „Zagonki”: Siłami społecznymi uprawiano ziemię, zagospodarowano barak. Każde z wsm-owskich dzieci mogło tam pod kierunkiem miłej, starszej pani Julii Zubelewicz i młodego ogrodnika, pana Pawełka pracować na «Zagonkach» – siać i sadzić różne rośliny użytkowe i ozdobne. Mieliśmy nawet szklarnie, gdzie uprawialiśmy kwiaty doniczkowe oraz rozsady różnych warzyw – pomidorów, kapust, kalarepy. (…) Na „Zagonkach” mieliśmy też zwierzyniec. Były tam psy, kury, gęsi, kaczki, perliczki, króliki, morskie świnki i chyba koza. Dla wielu naszych kolegów, którzy nigdy nie widzieli wsi, «Zagonki» były pierwszą okazją bliższego poznania roślin i zwierząt, przeżywania radości obcowania z nimi i sprawowania opieki. Obserwowało się jak wschodzą, rosną, kwitną i dojrzewają własnoręcznie zasiane i pielęgnowane rośliny. Czy mogło być coś wspanialszego niż pierwsza własna rzodkiewka czy strączek grochu? A jaką radością było zaniesienie mamie pierwszego kwiatka z własnej grządki! (cyt. Maria Nowicka, WSM – RTPD – Szklane Domy, „Życie WSM” wrzesień 2009 r.).

Życie w Osiedlu było życiem we wspólnej przestrzeni. Sport, wycieczki, uprawianie ogrodu – to wszystko było również szkołą współpracy i porozumienia – szkołą wspólnego lepszego życia.

Nauka – zdrowie

Mieli przekonanie, że zaszczepienie wartości i postaw od najmłodszych lat da efekt w kolejnych pokoleniach. Wierzyli, że edukacją, tak samo jak budowaniem domów, zmienia się kształt osiedla, dzielnicy i kraju.

Powołali Żoliborski Oddział Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Jego głównym organizatorem, a potem kierownikiem był doktor Aleksander Landy – lekarz, pediatra, wielki znawca i przyjaciel dziecka. Doktor Landy jest (…) zwolennikiem dość niestandardowych metod, zwłaszcza jeśli chodzi o profilaktykę zdrowotną. Zaleca, by dzieci, nawet najmniejsze spały na świeżym powietrzu albo chociaż przy otwartych oknach; dotyczy to także miesięcy zimowych. Pomysł początkowo spotyka się z oporem, ale z czasem zyskuje na popularności. Osiedla WSM już wkrótce będą się wyróżniać i tym, że na gankach, balkonach, ale też w ogródkach mieszkań parterowych i pod ich oknami stoją wózki ze śpiącymi w środku dziećmi okrytymi adekwatnie do temperatury (cyt. Filip Springer, „13 pięter”, Wołowiec 2015 i tamże: Zofia Topińska, „Żoliborskie obietnice. O wychowawczym środowisku WSM”, Warszawa 1984 r.).

Wszystkie inicjatywy na rzecz dzieci (często oddolne) i (wyrastające z nich) instytucje RTPD tworzyły spójny program wychowania, bardzo – nawet na dzisiejsze czasy – postępowy. Ośrodek Zdrowia i Poradnia Higieniczno-Lekarska „Zdrowie Dziecka” prowadziły: poradnie lekarskie, w tym dentystyczną, przeciwgruźliczą, kobiecą i poradnię psychologiczną; poza tym: badania przesiewowe, sprawdzanie czystości dzieci i pomieszczeń, szczepienia ochronne i rozmowy z rodzicami. Najmłodsze dzieci odwiedzane były w domach przez higienistkę, a niemowlęta korzystały z kuchni mlecznej, która wydawała pełnowartościowe mleko oraz mieszanki, sporządzone według wskazówek lekarza.

Radość – zabawa – nadzieja

Twórcy WSM pojmowali edukację szeroko. Myśleli o najmłodszych, o młodzieży, o dorosłych. Zamiast suchego dydaktyzmu stawiali na dawanie przykładu, wspólną pracę i zabawę.

Któregoś dnia [Szczepan Baczyński] skrzyknął parę osób – między innymi moją mamę, która była bardzo muzykalna i pięknie śpiewała – i zorganizował teatr kukiełkowy. (…) To był początek teatru «Baj». Cały dorosły zespół teatru stanowili wówczas amatorzy – sąsiedzi i koledzy” (cyt. Maria Nowicka, Warszawa przedwojenna w pamięci mieszkańców, Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2010 r.). Solidną szopkę z kanałami dla lalek w podłodze zbudowali w czynie społecznym robotnicy Spółdzielni.

Teatr „Baj” cieszył się ogromną sympatią małych widzów. Był pionierski na skalę kraju, pierwszy w Polsce teatr kukiełkowy dla dzieci. Szybko zaczął występy również w innych dzielnicach Warszawy, a potem w innych miejscach w Polsce. Przekazywał swoje doświadczenia pedagogom w całym kraju, a nawet za granicą.

Na terenie WSM prowadzono dwie świeckie szkoły: powszechną i gimnazjum. W obu ważną rolę w procesie wychowawczym odgrywały samorządowe organizacje uczniowskie: Spółdzielnia Uczniowska i Wycieczkowa Kasa Oszczędności.

Podobnie jak z biblioteki i czytelni, ze wszystkich wsm-owskich instytucji dla dzieci – przedszkola, szkoły, gimnazjum i ośrodka zdrowia – korzystały zarówno dzieci mieszkające na osiedlu WSM, jak i spoza niego: z innych osiedli Żoliborza, a nawet z innych dzielnic miasta. Byli tacy, spoza WSM-u, którzy dla swoich dzieci wybierali wsm-owskie szkoły z pobudek światopoglądowych, byli też tacy, którzy z tych samych powodów tych szkół unikali: program i sposób nauczania oparty był na wartościach przyświecających całemu spółdzielczemu przedsięwzięciu.

Nie mogło być zresztą inaczej, wszystkie wsm-owskie działania, dotykające tak wielu obszarów życia, tworzyły spójną i przemyślaną całość. Przenikał je wszystkie ten sam duch – wielkie marzenie – z determinacją wcielane w życie. – Ożywia nas niczem niedająca się ugasić WIARA W PRZYSZŁOŚĆ – mówił Teodor Toeplitz w 1933 roku (w trakcie uroczystości oddania do użytku mieszkańców Osiedla nowej sali w budynku kotłowni).

***

Ostatecznie przez niespełna dwadzieścia lat międzywojnia udało się spółdzielcom dokonać czegoś niebywałego – zbudowali osiedle nowatorskie pod niemal każdym względem, zamieszkałe przez solidarną społeczność.

Z okazji 100-lecia WSM przywołujemy jej międzywojenne dzieje. Zapraszamy do obejrzenia wystawy plenerowej pt. „Historia Pewnego Marzenia” i do refleksji: co z tamtego WSM-u przetrwało do dziś? Co chcielibyśmy zachować lub odbudować?

Wystawę można oglądać do 9 października na Zatrasiu (ogrodzenie Szkoły Podstawowej nr 92 od strony ulicy Przasnyskiej), a w kolejnych miesiącach na terenie innych osiedli WSM – szczegóły na stronie: www.facebook.com/WarszawskaSpoldzielniaMieszkaniowa/events.

Marta Ostrowska
Pomysłodawczyni wystawy
Artykuł ukazał się w numerze 4/2022 „Życia WSM”

Skip to content