Artykuł pochodzi z wydania 3/2016 „Życia WSM”

Dokładnie 85 lat temu, w czerwcu 1931 roku, spółdzielcy dostali do rąk pierwszy numer „Życia WSM”. Zapewnie nikt się wtedy nie spodziewał, jak burzliwe będą losy samej Spółdzielni, ale też jej biuletynu. Gazeta wielokrotnie zmieniała nazwę, format czy częstotliwość wydawania. Ale zawsze miała ten sam cel: pokazać, jak wiele dzieje się w WSM.

26 maja 1931 Rada Nadzorcza WSM zatwierdziła wydawanie biuletynu informacyjnego Spółdzielni. Jego redaktorem został Stanisław Tołwiński, który przez pewien czas był nawet członkiem Zarządu WSM. Wspomagał go sekretarz redakcji Kazimierz Nowicki. Początkowo na pismo przeznaczono 1000 ówczesnych złotych z Funduszu Społeczno-Wychowawczego.

Rozwój Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej; stały i szybki wzrost ludności Osiedla na Żoliborzu i potrzeb tej ludności, wreszcie trudności piętrzące się na drodze naszej pracy – wymagają, aby łączność pomiędzy władzami Spółdzielni i ogółem członków była ściślejsza, aby o wszystkich pracach, poczynaniach i trudnościach członkowie i mieszkańcy Osiedla byli stale informowani, aby inicjatywa członków w poszczególnych sprawach mogła się łatwiej przejawiać, aby wreszcie każde zagadnienie ważniejsze mogło być przed odpowiedniem postanowieniem omówione przystępnie i szczegółowo. Próbą nawiązania tej łączności jest podjęcie wydawnictwa biuletynu informacyjnego współpracujących na terenie Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej instytucyj – tak na łamach pierwszego numeru uzasadniali powstanie pisma jego redaktorzy. W 1931 roku ukazały się trzy wydania „Życia WSM” jako jednodniówki, od kolejnego roku był to już w założeniu stały miesięcznik Spółdzielni. Od razu zaczął spełniać swoją rolę – z każdego numeru Czytelnicy dowiadywali się, co działo się w samej WSM, ale też w zaprzyjaźnionych z nią organizacjach: Stowarzyszeniu „Szklane Domy”, Oddziale Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci na Żoliborzu, a potem też w Gospodzie Spółdzielczej.

 

Naczelny przyjmował we własnym domu

Dziennikarze pokazywali całe bogactwo ówczesnego życia spółdzielczego. Pisali o planach budowlanych, pracy Teatrzyku Kukiełek RTPD czy organizowanych z okazji końcówki roku szkolnego korepetycjach dla uczniów. Wszystko to cały czas w cieniu wielkiego kryzysu, który w Polsce skończył się dopiero w 1935 roku. Stąd też Spółdzielnia miała co jakiś czas problemy finansowe. Na łamach naszej gazety pisano o próbach oddłużania WSM, ale też np. o powstaniu Społecznego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które szybko zaczęło rozbudowywać Spółdzielnię. Dlatego mieszkańcy mogli się zastanawiać nad tym, jak urządzać mieszkania, jak zadbać o ich akustykę, jak ułożyć wspólne życie. W jednym z numerów ukazał się list „Zło w osiedlu” – zdenerwowany czytelnik pisał o tym, ż jego sąsiedzi głośno bawili się do północy i wcale nie chcieli przestać. Innym razem artykuł edukacyjny – apel, by nie wyrzucać śmieci przez okna.

Tak jak i dziś, łamy przeznaczano na dyskusje na temat Statutu. Ze względu na wzrastającą liczbę członków zdecydowano się na zmianę ustroju Spółdzielni i powołanie Walnych Zgromadzeń Delegatów. Ale zanim do tego doszło, wszystko zostało dokładnie omówione w gazecie. „Życie WSM” wyjaśniało też inne zawiłości prawne – przekazywało, jak uniknąć problemów z przejęciem udziału po zmarłym członku.

Redaktorzy opisywali także nowinki dostępne w Spółdzielni takie jak radio czy możliwość wypożyczenia odkurzacza. W 1933 ogłosili, że przy mieszkaniach dozorców umieszczone zostały ogólnodostępne aparaty telefoniczne. W innym numerze zachwycali się technikami prania w pralniach angielskich (WSM miała własną; debatowano, jak dobrze prać, co trzeba zrobić, by ubranie nie zżółkło). „Życie WSM” informowało też o cenach w Gospodzie Spółdzielczej, o tym, co jest dostępne przed świętami. Pojawiały się także numery tematyczne, opisujące szczegółowo działalność RTPD czy „Szklanych Domów”.

Przed wojną WSM pilnowała również stanu utrzymania mieszkania. W 1933 kontroli poddało się 95% członków. Znacząca większość na szczęście utrzymywała swoje lokale w czystości. W tym samym roku nastąpiło włamanie do kasy Spółdzielni. W pokoju znaleziono związaną urzędniczkę z workiem na głowie. Prawdopodobnie sama brała udział w rabunku. Wskazano nawet jej potencjalnego wspólnika.

Wszystkie sprawy redakcyjne można było załatwić w pokoju gazety w siedzibie Spółdzielni. Redaktor Tołwiński przyjmował też w swoim domu. Jednak po kilku latach przestał podawać swój adres w gazecie. Później redakcja przeniosła się do budynku „Szklanych Domów”. Ciekawie wyglądał dział dystrybucji. Na początku gazetę otrzymywali bezpłatnie wszyscy członkowie WSM i zaprzyjaźnione instytucje. Od 1937 roku dostępna była też płatna prenumerata dla osób spoza Spółdzielni. W końcu redakcja wprowadziła opłaty dla każdego Czytelnika, a nad winietą zaczął się ukazywać dopisek „Opłata pocztowa uiszczona gotówką”.

W piśmie pojawił się stały dział – „Życie Młodych” – opisujący dzieje wsm-owskiej młodzieży. Przez kilka numerów zastanawiano się, czy może warto wydzielić rubrykę w oddzielnie pismo. Zdecydowano jednak, że więcej można osiągnąć, pozostając na łamach dorosłego „Życia”.

Redakcja biuletynu patrzyła też na problemy ogólne. Zwracała uwagę, że dla rozwoju Żoliborza potrzebna jest dobra komunikacja z innymi dzielnicami. Pokazywała budownictwo w ZSRR czy Holandii, a także inne spółdzielnie – w Krakowie czy Chorzowie.

Ostatni, sierpniowy, numer z 1939 roku ma już na sobie piętno zbliżającej się wojny. Choć, jak pisała Redakcja, „świat stoi pod bronią i liczy godziny pokoju”, w WSM udało się oddać kolejny budynek. We wrześniu, siłą rzeczy, gazeta przestała wychodzić.

 

Komunikaty WSM (1939-1943)

WSM jednak szybko wróciła do regularnego informowania swoich członków. Mimo trudności okupacyjnych wywieszała na tablicach na wszystkich klatkach schodowych oraz przy wejściach do kolonii „Komunikaty WSM” na zielonym papierze. Trudno tę formę nazwać gazetą – były to zazwyczaj strona do trzech przekazujące, co dzieje się w WSM, gdzie można uzyskać pomoc. Pierwsze takie ogłoszenie ukazało się już 23 listopada 1939 roku. Zaskakuje, jak bardzo udawało się Spółdzielni żyć w miarę normalnie. „Szklane Domy” nadal pomagały – przydzielały renty, dawały bezpłatne porady prawne. Na łamach poszukiwano rzemieślników wyrabiających ozdoby choinkowe. Składano życzenia noworoczne.

Ale informowano też o akcji dożywiania dzieci, zbierano pieniądze na opiekę nad chorymi i rannymi żołnierzami. W którymś z „Komunikatów” ogłoszono też, że jedna z mieszkanek otrzymała oficjalne pozwolenie na zbieranie obierzyn wśród mieszkańców. WSM zorganizowała też Akcję Doraźnej Pomocy Pogorzelcom z osiedla na Rakowcu. Ciekawym rozwiązaniem była odróbka komornego. Bezrobotni mieszkańcy mieli prawo uregulować swoje należności poprzez pracę na rzecz Spółdzielni. Inni mogli też liczyć na pożyczkę na opłaty czynszowe.

W archiwum WSM zachowało się 113 „Komunikatów”. Ostatni z 15 grudnia 1943 roku. W kolejnym roku na terenie Spółdzielni pojawiło się pismo dla dzieci „Jawnutka”, założone między innymi przez Marię Kownacką, autorkę „Plastusiowego pamiętnika”. Wydano tylko pięć numerów „Jawnutki”. Jej kontynuacją był „Dziennik Dziecięcy”, codzienna gazeta dla dzieci starszych. Ukazały się jej 24 numery.

 

Życie Osiedli WSM (1946-1977)

W 1946 roku odbudowująca się Spółdzielnia zdecydowała o ponownym uruchomieniu swojego czasopisma. Tym razem pod nazwą „Życie Osiedli WSM”. Stanisław Tołwiński miał już poważniejsze zadania – w marcu 1945 został prezydentem Warszawy – ale nadal działał w WSM i pisał na łamach jej gazety. Redaktorem naczelnym został przedwojenny prezes Spółdzielni Marian Nowicki.

W pierwszych numerach zajmowano się przede wszystkim sprawą odbudowy stolicy. Zamieszczono ankietę w sprawie strat ludzkich pośród członków. Wzięło w niej udział 982 mieszkańców (49% ocalałej społeczności WSM). W numerze szóstym z 1946 roku poinformowano o złożeniu kamienia węgielnego pod budowę XI kolonii – pierwszego budynku Spółdzielni po wojnie. Rok 1947 był szczególny – WSM obchodziła 25-lecie istnienia. Redakcja z dumą ogłosiła, że w związku z Międzynarodowym Kongresem Miast i Gmin w Paryżu w prasie francuskiej ukazał się artykuł pt. „Życie W.S.M.” opisujący dzieje i rolę pisma.

W gazecie pojawił się dział wspominkowy „Dziesięć lat temu pisaliśmy”. W wielu numerach poświęcono strony na opisywanie budowy Domu Społecznego – dzisiejszego SDK. Interesowano się też polityką mieszkaniową w Szwecji czy np. rozwojem Spółdzielni Mieszkaniowej w Chorzowie. W 1949 roku, artykułem „Dzieci czy benzyna?…”, w dyskusję o sytuacji WSM włączyła się Maria Kownacka. Krytykowała pomysł wybudowania stacji benzynowej na miejscu planowanego wcześniej boiska dla dzieci. W innym tekście wytykała mieszkańcom, że depczą trawniki, szczególnie na rogach. Parę lat później zaczęła prowadzić w gazecie dział dla najmłodszych.

Lata 1951-1956 był to okres kryzysu gazety. Ostatni numer ukazał się pod koniec 1950 roku. Wydawanie wznowiono dopiero w 1957. Redakcja wraz z Czytelnikami zastanawiała się nad tym, jakie ma być to pismo. Pojawiło się kilka głosów, między innymi nawołujący do tego, by pismo stało się „trybuną wszystkich członków”, by było przez nich redagowane czy tekst innego Czytelnika wskazujący, że więcej miejsca trzeba poświęcać sprawom członków-niemieszkańców (dzisiaj nazwalibyśmy ich członkami oczekującymi). Pewną odpowiedzią na ten ostatni postulat były wydane w kolejnych latach numery specjalnie dla niemieszkańców opisujące, na czym polega działalność WSM. W latach 70. Redakcja opublikowała ankietę ze szczegółowymi pytaniami o to, co się podoba, a co nie, odbiorcom „Życia Osiedli WSM”.

Od marca 1960 roku pismo straciło swoją autonomię. Problemy wydawnicze sprawiły, że gazeta stała się dodatkiem do miesięcznika „Domy Spółdzielcze”. Ale nie wpłynęło to na spadek jakości. Czytelnicy zwracali uwagę na to, że nie pismo nie zawsze do nich dociera. Dlatego pojawił się pomysł powrotu do płatnej prenumeraty. Pod koniec lat 60. nakład gazety wynosił 10 tysięcy egzemplarzy.

Redakcja nie zapominała o Dniu Kobiet. W marcu 1968 roku z tej okazji zorganizowała w swojej siedzibie dyskusję na temat spraw istotnych dla mieszkanek Spółdzielni. W 1970 roku Stanisław Szwalbe, z okazji 40. roku wydawania gazety, wspominał na łamach jej losy. Niestety dość szybko historia pisma znowu została przerwana. W 1977 roku ukazał się ostatni numer dodatku do „Domów Spółdzielczych” pt. „Życie Osiedli WSM”.

 

Brak życia w „Życiu” (1978-1995)

 W latach 80. i na początku lat 90. ukazały się zaledwie cztery wydania czasopisma: w czerwcu 1986, czerwcu 1989, styczniu i marcu 1990 roku (przynajmniej tyle znajduje się w naszym archiwum; jeżeli któryś z Czytelników wie coś o innych wydaniach i wciąż ma te egzemplarze, bardzo prosimy o zgłoszenie się do redakcji). Prezes WSM Zdzisław Jagodziński napisał w jednym z nich: Można to wyraźnie zaobserwować, że kryzysy gospodarcze WSM zawsze powodowały przerwy w wydawaniu miesięcznika. Liczył, że Spółdzielnia wraca do publikowania gazety już na stałe. Niestety jego założenie spełniło się dopiero w 1995 roku.

 

Nowe Życie WSM (1995-2004) i wielki powrót Życia WSM

 To wtedy w październiku, na wniosek Walnego Zgromadzenia Delegatów, podjęto próbę reaktywacji czasopisma. Tym razem na dobre. Redaktorem naczelnym „Nowego Życia WSM” został Jacek Kłopotowski, później zastąpiła go Danuta Wieluńska, a po niej na krótko nastały czasy Tadeusza Czarnawskiego. Redakcja szczegółowo opisywała losy siedmiu osiedli WSM i powstawanie nowych.

W 2005 roku Zarząd WSM postanowił przejąć prawa do tytułu, które dotychczas należały do zewnętrznych wydawnictw, i samodzielnie wydawać biuletyn. W maju w Sądzie Rejestracyjnym zarejestrowano przedwojenny tytuł „Życie WSM”. Ze stopki na kilka lat zniknęło nazwisko redaktora naczelnego. Faktycznie za gazetę odpowiadała jej redaktor prowadząca Barbara Pietras. W 2007 roku „Życie WSM” pojawiło się na planie serialu „Ranczo”. W jednej ze scen gazetę przeglądał wójt wsi Wilkowyje. Jak ustaliła redaktor Pietras, jeden z mieszkańców – pracownik Biblioteki Narodowej – zanosił gazety do swojego miejsca pracy. Tam pismo dostał do rąk pracownik ochrony, który mieszka w Jeruzalu, miejscu nagrywania serialu. Najwyraźniej gazetę zobaczył później rekwizytor i tak trafiła ona do rąk wójta.

W marcu 2012 roku na przewodniczącą Rady Programowej powołano Danutę Wernic, a w październiku na redaktora naczelnego. W Radzie pojawili się też m.in. jej dwaj dzisiejsi członkowie: Adam Kalinowski i Zbigniew Zieliński. Później dołączyła do nich Felicja Melon (skład obecnej Rady Programowej znajduje się tutaj). Gazeta zmieniła format. Redaktorzy postarali się, by tym razem było w niej więcej życia. Co dwa miesiące przekazują więc w ręce Czytelników świeże wydanie. Czasem można się zastanowić, czy nie warto byłoby robić tego częściej, ale zapewne kwestie finansowe nie ułatwią zadania. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że już żaden kryzys nie nastąpi i „Życie WSM” będzie działać. Niech pomogą w tym nasi Czytelnicy – prosimy o wysyłanie listów i angażowanie się we współtworzenie pisma.

Przez te 85 lat WSM wydala 408 numerów gazety. Biorąc pod uwagę, że część z nich miała podwójną numerację, trzeba stwierdzić, że jest to 477. wydanie „Życia WSM”. To chyba niezły wynik.

Bartłomiej Pograniczny

Skip to content