„Widzialna ręka” żoliborzan
Pandemia koronawirusa wywróciła do góry nogami życie społeczne. W trudnej sytuacji znaleźli się m.in. seniorzy, szczególnie narażeni na utratę zdrowia. Odpowiedzią na te i inne skutki powszechnej kwarantanny jest akcja „Widzialna ręka”.
Któż z nas w ostatnich tygodniach nie słyszał o seniorach przebywających w swoistym areszcie domowym, którzy przez pandemię mają trudności z zakupem żywności, leków? Ile osób, z powodu zamrożenia gospodarki, nie mogło pozyskać rzeczy niezbędnych do pracy, nauki, czy codziennego życia?
Zapewne niejeden czytelnik pamięta, działającą z powodzeniem w latach 60. i 70. minionego wieku, akcję „Niewidzialna ręka”, zachęcającą do wykonywania dobrych uczynków, takich jak posprzątanie podwórka, czy naprawa i pomalowanie ogrodzenia. Anonimowo.
Z podobnym pomysłem, przy wykorzystaniu zdobyczy technologicznych, wyszedł na początku marca warszawski inżynier Filip Żulewski. Gdy rozpoczynała się ogólnospołeczna kwarantanna, na Facebooku założył grupę znajomych, którzy mieliby się wzajemnie wspierać w trudnych czasach. W odróżnieniu od pierwowzoru, miała temu towarzyszyć, jakże potrzebna obecnie, międzyludzka interakcja. Stąd nazwa „Widzialna ręka”. – W takim okresie jak teraz podskórnie zaczynamy odczuwać lęk. Widziałem to po ludziach, mnie też szybko się to udzieliło. Zacząłem się zastanawiać, czy jestem w stanie zaoferować komuś pomoc lub do kogo mogę się o nią zwrócić. Pomyślałem, że warto założyć grupę, która udzielałaby sobie wsparcia – mówił Filip Żulewski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Prywatna grupa, składająca się pierwotnie z kilkunastu najbliższych znajomych, w ciągu ledwie kilku dni rozrosła się do ponad stu tysięcy członków. W całej Polsce, a także poza jej granicami, zaczęły powstawać grupy wzajemnego wsparcia. „Widzialna ręka” jest obecna również za granicą, np. w Londynie, Paryżu.
13 marca powstała podgrupa żoliborska. – Gdy zobaczyłam inicjatywę Filipa Żulewskiego, zajęło to chwilę, aby założyć grupę w naszej dzielnicy – mówi Katarzyna Zielińska, mieszkanka WSM, która wraz z Agatą Potocką i Sylwią Krzewicką koordynuje działania na Żoliborzu.
Dzielnicowa grupa liczy (stan na 12 maja) 1630 członków. W niej mieszkańcy m.in. wymieniają się maseczkami, użyczają sprzętu dla niepełnosprawnych, czy komputerów dla dzieci uczących się zdalnie. Można również zaczerpnąć porad od prawnika, czy w sprawie wypełnienia deklaracji podatkowych.
Na Żoliborzu odbywa się również zorganizowana pomoc, prowadzona w sposób systematyczny. Pod opieką żoliborskiej „Widzialnej Ręki” jest ponad 50 seniorów, którym dostarcza się zakupy, wyrzuca śmieci. Część podopiecznych regularnie otrzymuje ciepłe posiłki, które nieodpłatnie przygotowują restauracje Dziki Ryż i Ósma Kolonia. Niektórzy seniorzy, którzy mają przyznane obiady, z Ośrodka Pomocy Społecznej, w Barze Sady Żoliborskie, korzysta z pomocy „Widzialnej ręki” w ich odbiorze. – Obecnie regularnie pomagamy 54 seniorom. Staramy się trzymać zasady, w myśl której na jedną osobę przypada jeden stały opiekun – wspomina Katarzyna Zielińska.
Społecznicy starają się docierać do potrzebujących przez kontakty z Ośrodkiem Pomocy Społecznej, żoliborskie parafie, domy seniora, Radę Seniorów. Wymiana informacji odbywa się również za sprawą lokalnych placówek kulturalnych, jak Klub „Szafir”. – Dzięki pani prezes WSM Barbarze Różewskiej informacje o naszej grupie zostały wydrukowane przez Spółdzielnię i zostały umieszczone na tablicach ogłoszeń we wszystkich klatkach schodowych budynków – podkreśla pani Katarzyna.
Oprócz tego, osoby zaangażowane w akcję na własny koszt drukowały i rozwieszały ogłoszenia o pomocy.
Najczęstszą odpowiedzią na wsparcie jest uśmiech obdarowanego żoliborzanina. Jednak zdarzały się również sytuacje, które wymagały wykazania się stalowymi nerwami. – Pewne starsze małżeństwo potrzebowało pomocy lekarskiej. Na pogotowie zadzwonił pan, którego żona źle się poczuła. Jednak zignorowano to, twierdząc, że mimo iż pani jest chora, to nie ma objawów koronawirusa i przyjazd lekarza nie jest zasadny. Dopiero po interwencji Agaty Potockiej pojawiła się karetka – opowiada Katarzyna Zielińska.
– Innym razem zdarzyło się, że małżeństwo seniorów postanowiło pozostać w domu tak długo, aż minie zagrożenie koronawirusem. Niestety, w pewnym momencie skończyły im się zapasy i pilnie potrzebowali dostarczenia podstawowych towarów. Udało nam się szybko zrobić zakupy i je dostarczyć – mówi inicjatorka żoliborskiej „Widzialnej ręki” – Innej pani dostarczyliśmy lekarstwo, które dostępne było tylko w aptece na drugim końcu Warszawy – dodaje.
Jak wspomina pani Katarzyna, dla żoliborskiej grupy nie ma rzeczy niemożliwych. Planowane jest rozszerzenie działalności, m.in. we współpracy z władzami miejskimi. Miałaby ona polegać np. na szyciu na większą skalę maseczek, które byłyby dostarczane potrzebującym mieszkańcom Żoliborza.
Bardzo nas cieszy ta akcja, która jakże pięknie wpisuje się w tradycje naszej wspólnoty. Spółdzielczy Żoliborz ma w swoim DNA wzajemną, sąsiedzką pomoc, więc tym bardziej gratulujemy koordynatorom i wszystkim zaangażowanym osobom! Liczymy, że ta wspaniała inicjatywa dalej będzie się rozwijać.
Wszystkie osoby potrzebujące, a także chętne do pomocy, zachęcamy do dołączenia do grupy facebookowej: „Widzialna ręka” – Warszawa Żoliborz. Można się również skontaktować telefonicznie z koordynatorkami akcji (p. Agata Potocka: 609 537 497, p. Katarzyna Zielińska: 515 591 547).
Kamil Czarzasty